literature

Ku czci Hideto Matsumoto.

Deviation Actions

Tarusia's avatar
By
Published:
2.3K Views

Literature Text

Ostatnie 24 godziny z życia Pająka.

       Przewracam się z lewego boku na ten drugi. Ten, no… Prawy. Promienie słoneczne, wpadające do pokoju przez niezasłonięte okna, nie pozwalają mi dłużej spać. Eh, trzeba było je wczoraj zasłonić, Hideto, teraz cierp…
       Kolejny dzień, który nie ma większego sensu. Człowiek żyje, żeby umrzeć, nieprawdaż? Męczy się życiem, aby inni mieli co komentować… Tak jest w moim przypadku.
       Kiedyś grałem, byłem szczęśliwy, oddawałem się w pełni temu, co kocham. W sumie.. Nadal gram, ale to już nie to samo. X-Japan było moim życiem. Ono rozpadło się razem z zespołem.
       Teraz mój dzień prezentuje się następująco: budzę się, wypijam szklankę wody, biorę prysznic, jem śniadanie, biorę coś na ból głowy, oglądam telewizję, gram, wychodzę na miasto, wbijam się na jakąś imprezę, wracam późno lub nie wracam wcale, budzę się z kacem. To ostatnie zazwyczaj ma jeszcze jedną wytyczną: zwykle nie sam i nie w swoim mieszkaniu. Stały schemat dnia. Zabawa, zabawa, sen, kac, zabawa... – i tak w kółko. Idzie się przyzwyczaić…
        Niestety, moje użalanie się nad sobą czas przerwać. Dzwoni telefon.
        Wyrwany z własnych myśli, niczym ze snu, szukam telefonu. Przewracam pokój do góry nogami, kiedy okazuje się, że… Leżał na telewizorze.
        Naciskam zieloną słuchawkę, nie patrząc na to, kto dzwoni.
        - Hej! Hideto, co się z Tobą dzieje? Ostatnio w ogóle nie idzie się z Tobą skontaktować… Rodzice martwią się o Ciebie i…
        - To dlaczego sami nie zadzwonią? – pytam rozdrażniony.
        - …i myślę, że pobyt u nich dobrze by Ci zrobił. Zabiorę Cię tam dziś, tylko powiedz, gdzie Cię mogę znaleźć? Jakoś w ostatnim czasie rzadko bywasz w domu.
        - Spadaj, Hidetoshi. Zajmij się sobą. Gdyby rodzice faktycznie się o mnie martwili, to by do mnie zadzwonili. Pomijając fakt, że jeśli wcześniej nie zjawiliby się tutaj nieproszeni z torbami pełnymi domowego żarcia…
Przez moment w słuchawce słuchać tylko jak wiatr wieje w aparat telefoniczny mojego brata. Pewnie, jak zwykle, siedzi w parku.
- Hideto… Co się z Tobą dzieje? Przyjadę dzisiaj, tylko powiedz, gdzie Cię znajdę. Gdzie tak często bywasz? Musisz znowu zacząć żyć, hide. Wieczna zabawa nie jest sposobem na udane życie…
- Moje ‘udane życie’ się skończyło. X-Japan było moim życiem.
- Przyjadę pod wieczór. Bądź w domu, proszę…
Przerywany dźwięk ogłaszający koniec rozmowy. Hidetoshi nie rozumie… Jest moim bratem, ale mimo wszystko nie dociera do niego, co teraz przeżywam. Przez jakiś czas… Muszę pomęczyć się z tym sam. A przyjaciele, rodzina… Nie, oni mi nie pomogą. Ktoś, kto mnie nie rozumie, nie może mi pomóc.
Wybacz, braciszku. Wybacz, Hidetoshi… Nie przyjeżdżaj, to niczego nie zmieni…

***

        Pięć godzin grania, cztery piwa, trzy paczki popcornu. Dużo? Nie dla mnie.
        Podchodzę do lustra. Co widzę?
        - Oh, Kami-sama, Hideto, wyglądasz jak wrak człowieka. Trzy ćwierci do śmierci – mówię ironicznie do swojego odbicia. – Ogarnij się, bo inaczej nici z dzisiejszej imprezy…
        Wziąłem kąpiel, ubrałem jakieś lepsze ciuchy, ogarnąłem różowe kudły.
        Kolejne spojrzenie w lustro. Hm, od razu lepiej. Jeszcze tylko make-up i można wyjść. Kolejny raz zapić smutki, zabawić się… Obudzić się rano z cholernym bólem głowy i czekać, aż ktoś zadzwoni, żeby nakrzyczeć na mnie za kolejne olanie próby Spread Beaver.
        Wzruszam ramionami i wychodzę jak co wieczór. Na miasto, bez żadnego konkretnego celu. No, może poza jednym: IMPREZA. Ojej, to straszne, ale chyba mnie nie zastaniesz, braciszku…

***

Znalazłem jakiś dobry klub. Szczerze mówiąc, to aż podziw bierze, ale jeszcze nigdy tu nie byłem. Straciłem rachubę czasu, nie wiem, która godzina. Nie interesuje mnie to. Liczy się dobra zabawa. Ile wypiłem? Trudne pytanie…
Barman jakoś dziwnie na mnie patrzy… O co mu biega? Pff. Halo, koleś, my się znamy? Gapisz się na mnie, jakbym nie wiem co Ci zrobił… Uśmiechasz się krzywo, a zarazem podejrzanie, kiedy robisz mi kolejnego drinka. Ale nie zwracam na to większej uwagi…
Nagle czuję, jak czyjaś dłoń mocno chwyta mnie za ramię. Odwracam się i widzę…
- Hidetoshi?! Jak mnie znalazłeś?! A niech tam.. Mniejsza o to, siadaj, wypijesz ze mną… Za X-Japan, które było moim życiem! - śmieję się.
Sam nie wiem dlaczego. Po prostu, śmieję się, i już. A Ty patrzysz na mnie z troską i politowaniem jednocześnie.
Wypijam drinka. Jeszcze nie jestem świadom, że właśnie wypiłem swojego ostatniego drinka…
- Dość, wracamy do domu. Odprowadzimy Cię, z Sadako.
- Brat, daj spo..
Przerywasz mi.
- Porozmawiamy, jak wytrzeźwiejesz.

***

Ledwo stoję na własnych nogach. Z trudem wprowadzacie mnie do domu.
- Toshi, nie wiem, czy to jest dobry pomysł… Zostawiać go tutaj… Samego… - odezwała się Sadako, odwieczna przyjaciółka mojego brata.
- Nic mu nie będzie. Do rana wytrzeźwieje, a wtedy.. Wtedy sobie porozmawiamy. Hideto, najwyższy czas, żebyś zaczął ponownie twardo stąpać po ziemi. Te wieczne imprezy, alkohol, zaniedbywanie rodziny i przyjaciół… To się musi wreszcie skończyć. A ja tego dopilnuję – mówisz stanowczo.
Po tonie Twojego głosu poznaję, że wcale nie żartujesz… Zobaczymy, co wyjdzie z Twoich zamiarów.
Wyszliście, a ja położyłem się spać. Położyłem, nie zasnąłem. Nie mogę spać… Czuję się, jakby coś mnie zżerało od środka. Pali mnie w gardle, żołądku… Coraz ciężej mi się oddycha. Cholera, co się dzieje?! Czuję, jak powoli zaczynam się dusić. Bardzo powoli. To chyba gorsze od jakiegokolwiek innego rodzaju cierpienia.
Wiem, że dłużej tego nie zniosę. Muszę coś z tym zrobić. Szybko decyduję się wprowadzić w czyn pierwszą myśl, która mi przyszła do głowy.
Idę do łazienki, chwytam za ręcznik. Obwiązuję go wokół szyi, a drugi koniec przywiązuję do klamki. Jedno silne pociągnięcie i po bólu… Weź się w garść, hide, nie pozwól sobie umierać w męczarniach.
Na dworze jest już prawie całkiem jasno. Otwierają się drzwi wejściowe, po apartamencie rozlega się ciepły, kobiecy głos.
- Hideto, jesteś tu? Hideto-sama… Gdzie jesteś?
Doskonale rozpoznaję ten głos. To Sadako. Do cholery, po co tu przyszłaś?! Daj mi umrzeć... Swobodnie…
Ale nie, Bóg znowu okazał się być przeciwko mnie. Dziewczyna wpadła jak burza do łazienki. Z jej gardła wydobył się zduszony krzyk, na widok mnie, próbującego popełnić samobójstwo. Odwiązuje ręcznik od klamki, podczas gdy mnie obraz zaczyna rozmazywać się przed oczami.. Słyszę, że dzwoni po pomoc… Na pogotowie? Nie rób tego, Sadako, oni mi nie pomogą… Już za późno…
I nagle zaczynam wszystko rozumieć. Ten barman, drink… To był morderca, przemyka mi szybko przez myśl, człowiek yakuzy. Byłeś głupi, Hideto, teraz cierp… Właśnie skazano Cię na zapłacenie największej ceny za wszystkie Twoje grzechy.
Nie minęło dużo czasu, a funkcjonariusze już byli na miejscu. No proszę, jak się ta nasza Japonia rozwija… Wkładają mnie na nosze, wynoszą do karetki.
Jedziemy na sygnale, słyszę niewyraźne głosy. Za chwilę umrę, wiem to. Już ledwo oddycham, moje serce ledwo bije.
- Doktorze.. – dysze ciężko.
Głosy milkną, oczy wszystkich zwrócone są na mnie. Nie widzę tego, ale czuję.
- Niech ludzie zapamiętają mnie jako Różowego Pająka…</i>
Ostatnie zdanie cudem wydobyło się z mojego gardła. Oddech się zatrzymuje, serce przestaje bić…
Koniec.
        Czy to już niebo?

A X-Japan było moim życiem...
Tytuł: Ostatnie 24 godziny z życia Pająka.

A bo się nie zmieścił, bo dA ma limit na tytuł T____T

Chwilowy powrót.

Ku czci hide <3 [*] ...

Bo pamiętam.
© 2008 - 2024 Tarusia
Comments31
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
azusemi's avatar
hide [*]

piękne! :heart: